I doczepiam sobie karteczkę do nadgarstka z imieniem i nazwiskiem. Bo przepraszam Pana, ale zdarza mi się zapominać jak się nazywam. Długo już tu tak tkwię? Będzie tak czterdzieści cztery noce, bo za dnia egzystuję. Zdaje się, że nie wiem już jaki mam kolor oczu - są takie martwe. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio moje dłonie były ciepłe, choć za oknem tyle słońca. Nie jestem jednym z tych promyków, jestem jedną z tych spadających gwiazd, co nie spełniają życzeń. Co tak próbują spaść od miesiąca i spaść nie mogą. Opadają tylko niżej i niżej. Choć za oknem tak tętni życiem, to we mnie nie. Już od dawna nie. W moich żyłach płynie krew, ale jest to krew martwa. Jeśli chcesz to możesz mnie rozciąć i sprawdzić. Nie wyleci ze mnie nic żywego, bo nic we mnie nie ma. Pamiętasz kim jestem? Bo zapomniałam. Zapomniałam też, skąd wzięły się moje blizny i czemu jeszcze jestem... A tak, mnie nie ma, mnie nie ma.
Wiesz, noce są chłodne, a ja nocą umieram