po mieszkaniu, które wymarzyłam sobie kilka tygodni temu pałęta się teraz tylko jedna dusza. moja. pomalowana szarą farbą, przypomina starą gazetę, której już nikt nie przeczyta. dalej będzie tutaj kuchnia ze stolikiem pod oknem, dalej będę palić te papierosy, ale już wszędzie, lodówka niezmiennie prawie, że pusta. i łóżko w którym nikt leżeć nie chce, które miało być nasze, a będzie moje. tylko moje. będę upijać serce po Tobie dobrą szkocką, której tak nienawidzę od tamtej nocy, gdy piłam sama ze sobą. a Ty byłeś obok i patrzyłeś mi na ręce. a w środku nocy. dalej byłeś. będę żyć z dnia na dzień, zapominając że jestem, bo nic już dobrego mi się nie przydarzy.
koniec sierpnia cudownie deszczowy i zimny. jest w tym ukryte jakieś piękno i jestem wdzięczna, że umiem je dostrzec. nadaje szary wyraz oczom, nadaje znaczenie łzom, które ciężko jest zatrzymać, kiedy wstajesz z łóżka i stoisz do mnie plecami. gdy się do mnie uśmiechasz jak zeszłej nocy, przypominam sobie wszystkie nasze uniesienia, wszystkie spacery i wspólnie obejrzane filmy. przypominam sobie grudzień zeszłego roku i jak trzymaliśmy się za ręce po kryjomu. jak przytulaliśmy się, gdy nikt nie patrzył. jak wypierałam z siebie myśl o tym, do czego to prowadzi. jak hamowałam wszystkie chęci pocałowania Ciebie, wmawiając sobie, że tym wszystko popsuje. teraz siedzę zmarznięta na tarasie i myślę, że może faktycznie wybraliśmy zły czas. mimo to wybór padł i przyniósł konsekwencje. bo kto wiedział, że zaboli aż tak.
gdy zamykam za Tobą drzwi, wchodzą mi do głowy wszystkie demony, które razem stworzyliśmy. wypierają Ciebie ze mnie i nie dają mi spać. przynoszą wspomnienia o łzach, zużytych chusteczkach trzymanych pod poduszką. o wieczorach bez dotyku dłoni i złych słowach. o tym, gdy źle Cię nazwałam i jak chciałabym tego nie pamiętać. o tym jak nieważna i niewidzialna się czułam stojąc pół metra od Ciebie. jak mi się świat rozpadał, gdy znikała miłość z Twoich oczu. teraz między nami jest ogień i tworzy się mur, który zdaję się podświadomie budować, żeby już nie czuć, że boli. uciekam w wiersze, w książki. w historie, które nie są o mnie. w filmy, które nic nie wnoszą, bo nie oglądam ich z Tobą. budzę się w nocy ze strachem, ze wspomnieniem o Tobie. budzę się ze snów w których Cię nie było, ale jesteś pierwszą myślą, gdy otworzę oczy. otwieram je na koszmar, na ciemność, na brak "nas" we mnie i w Tobie.
a jednak ważniejsze są dla mnie te chwile, gdy podchodziłam do Ciebie z wyrwanym z piersi sercem, bo więcej nie mogłam Ci dać. te, gdy byliśmy ponad chmurami. nad niebem. te, gdy oczy mówiły więcej niż usta. ważne są nierówne oddechy i śmiech podczas spacerów. duma, że mogę Cię trzymać za rękę. granie z Tobą w omnibusa i wspólna pizza. jazda samochodem i całowanie Cię, gdy czekamy na światłach.
jednak wiem, że nigdy niczyje dłonie nie wpasują się w moje tak jak Twoje.