wtorek, 11 marca 2014
W ramionach.
Dźwięczą mi w uszach bolesne melodie, których dziś nie chcę rozumieć, patrzę za okno, patrzę pod słońce i jedyne co mogę ujrzeć spod zmrużonych powiek to zarys Jego ramion. Zbyt małe pole widzenia by dostrzec twarz, ale wiem, że to ta sama, która mnie łagodnie męczy nocą, ta której uśmiech nosi tęsknota. O jego dłoniach są wszystkie dobre słowa, tysiąc wierszy utkniętych pod poduszką o jego obojczykach i wszystko to razem warte mniej, niż ten uśmiech, który mi posyła, gdy uwalniam się od moich demonów. Strach tkwi w kieszeniach spranych jeansów, wstyd śpi schowany pod łóżkiem. Wyjdzie, gdy odsłonimy okna. Póki co jednak nie liczymy do dziesięciu, nie wyliczamy, nie wytykamy błędów. Liczą się oddechy, zagryzione wargi, arytmia serc.