sobota, 28 czerwca 2014

16

ciągłe czekania. gdyby ktoś kiedyś obliczał, na co najwięcej zmarnowałam czasu, łatwo by zauważył, że na czekanie. nie tylko na Ciebie, ale przede wszystkim. aż napiszesz, aż odpiszesz, aż przyjedziesz, aż wyjdziesz, aż się pojawisz, aż skończysz pracę, aż wrócisz. żebym chociaż wiedziała co ze sobą zrobić, gdzie podziać myśli, byłoby lżej i cieplej na sercu. ale nie wiem i nie mam gdzie. idąc nieważne dokąd, zawsze zabieram Cię ze sobą.
zostało szesnaście dni umierania. szesnaście dób niewysłanych wiadomości. czekanie jest trujące, ale tęsknota może być zabójcza, jeśli nie nauczysz się przed nią bronić.

niedziela, 22 czerwca 2014

Emfaza

nikt by nie powiedział, że nauczę się kiedyś zasypiać wcześniej. że gdzieś, pod którymś żebrem mam jakieś serce. mieszka we mnie, tęsknota jest we mnie. tutaj już zapadł zmrok, wszedł przez drzwi nieproszony. zaszedł mnie łzami. Twoje zdjęcia to dla mnie czysty masochizm, głos w poduszce jak śmiertelna tortura. rozkleja mnie. gdybyś dziś tu był potraktowałabym Twoje ciało jak świętość. by potem upaść z Tobą nisko. ale nie najniżej.  gdybyś dziś tu był, nie puściłabym Cię ze strachu że możesz znów zniknąć na tak długo. trochę ponad dwadzieścia dni jeszcze musimy przejść sami, trochę ponad dwadzieścia procent mnie zostało. nim wrócisz rozkwitnę piękna, czysta i pełna wdzięku tylko dla Ciebie. żebyś w dzień powrotu namalował mnie kolorami, którymi zechcesz. oblejesz mnie rumieńcem, rozgrzejesz mi serce stając w progu. wizja czerwonej sukienki i niebieskiej koszuli wije mi się w podbrzuszu, wypełnia mnie zniecierpliwieniem. ale poczekam z nią na Ciebie.
nie mówili mi nigdy, że jakiś człowiek będzie dla mnie tyle znaczył. nie mówili mi, że będę chciała dla Niego serce wypłakać. nie pokazali, że mam w sobie tyle miłości. nie wiedziałam, że tęsknota swoje ma prawa. że to przez nią gorączka, majaczenie Twojego imienia jako apogeum.
dobrze, że nie słyszą.
bo jest środek nocy.
miałam znów położyć się wcześniej.

sobota, 7 czerwca 2014

Czerwcowe modły

gdy Cię tu nie będzie, strzelą mi Twym imieniem w potylicę czaszki. będzie to piękna śmierć, błogosławione umieranie. nim zmartwychwstanę wyschną mi wargi z niepocałowania, dłonie wyciągnę puste, oczekujące Twego ciała. na nic Twój głos na dobranoc  w poduszce, za daleko, za mało już wracaj do mnie, choć jeszcze nie wyjechałeś. strach tkwi pod powiekami słoną cieczą, gdy myślę o poniedziałku. szukam słów na pożegnanie, żebyś wiedział, żebyś był pewien, że ja będę czekać, odliczać dni, choć nie wiem ile ich będzie bez Ciebie.
rozpocznę czerwcowe modły, by szybciej płynął czas.bez łez.